Ogrody Curie mają pół wieku, ale to pierwsze święto na swoim
Dziennik Elbląski 2015-08-31Wyróżnienie od prezesa stowarzyszenia Andrzeja Kowalskiego odbiera Jadwiga Okońska, która ma działkę od lutego 1965 roku Autor: Anna Dawid
Chociaż istnieją już od pół wieku, to w sobotę (29.08) po raz pierwszy świętowali na swoim. Okrągły jubileusz w ogrodach im. Marii Curie obchodzono radośnie, bo na rodzinnym festynie. Ale nie zabrakło też wzruszających momentów.
— Do 1973 roku ogród był pod zarządem administracji. Od 1973 roku należał do Polskiego Związku Działkowców. Pierwszym prezesem był, nieżyjący już, Jan Chrząstkowski, pracownik PKS: człowiek niezwykle zaradny, operatywny i przedsiębiorczy. Po jego rezygnacji, do 2013 roku, prezesem był Edmund Bednarek — mówi Sojczyńska.Ogród jest jednym z mniejszych w Elblągu, liczy 96 działek.
— To są ogrody wielopokoleniowe, działki mieli tu rodzice, potem dzieci, a teraz te dzieci próbują przekazać je następnemu pokoleniu. Zmienił się oczywiście charakter działek. Od trzech lat kupują je ludzie młodzi i są to działki rekreacyjne, nie produkcyjne — mówi Sojczyńska.
Jak podkreśla, założenie stowarzyszenia było strzałem w dziesiątkę.
— Do 2014 roku panował na ogrodach marazm. Ludzie nie angażowali się, bo może nie widzieli takiej potrzeby. Teraz to się zmieniło, czują, że są na swoim.
Anna Dawid
pan Piekarski.
Działkowcy obronili swoje altanki
Kilkanaście tysięcy elbląskich działkowców wsparło zmianę przepisów mających chronić altany przed rozbiórką i uregulować przepisy dotyczące ich stawiania. W całym kraju takich osób było 700 tysięcy. Ich zadanie podzielili senatorowie i przyjęli projekt ustawy „Stop Rozbiórkom Altan”. Teraz z jedną poprawką wróci do Sejmu.
— Myślę, że nowe przepisy dadzą nam względny spokój i wyraźnie określają, jakie altany można budować — mówi Ryszard Żurek ze Stowarzyszenia Rodzinne Ogrody Działkowe im. Marii Curie-Skłodowskiej w Elblągu.
Zmianę przepisów zainicjowali sami działkowcy, zaniepokojeni wyrokiem Naczelnego Sądu Administracyjnego, który zapadł w styczniu ub. roku i zagroził blisko milionom altan w całym kraju. Sąd przyjął bowiem definicję takiej budowli za słownikiem języka polskiego, której nijak nie można było dostosować do działkowej rzeczywistości. Okazało się, że większości już istniejących altan może grozić rozbiórka, gdyż nie spełniają one przepisów prawa budowlanego.
— Po orzeczeniu NSA stało się dla nas oczywistym, że bez nowelizacji, luka w prawie uzależnia los działkowców od kaprysu urzędników — komentował wyrok Bronisław Mikołajczyk, prezes Polskiego Związku Działkowego w Elblągu. — Chcemy aby przepisy jasno formułowały co i jak stawiać.
Projekt Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej „Stop Rozbiórkom Altan” zakładał, że obiekt wznoszony przez działkowców będzie określony mianem „altany działkowej”. Jej powierzchnia miałaby nie przekraczać 35 metrów kwadratowych, a wysokość 5 metrów. Budowa takich altan miałaby nadal być wolna od obowiązku uzyskania pozwolenia na budowę.
Co najważniejsze, ustawa objęłaby ochroną obiekty wybudowane do tej pory.
Senat poparł działkowców. Nowelizację prawa budowlanego i niektórych innych ustaw przyjęto z jedną poprawką. Zmiana ta, jak informuje PZD, odnosi się do procedury w postępowaniu dotyczącym wydawania zaświadczeń o zgodności altany działkowej z przepisami prawa. Teraz projekt działkowców wróci do Sejmu, gdzie posłowie będą głosowali nad zmianą wprowadzoną do projektu przez senatorów.
Źródło: Dziennik Elbląski
http://dziennikelblaski.pl/253364,Dzialkowcy-obronili-swoje-altanki.html
Niebezpieczna droga na działki. Wędrują poboczem, bo nie mają chodnika
Dziennik Elbląski 2015-01-13Zaledwie trzy tygodnie temu doszło do wypadku przy działkach Autor: Ryszard Biel
— By dotrzeć na działki musimy wędrować poboczem ruchliwej drogi 504. Kierowcy jeżdżą tędy, jak wariaci. Czy naprawdę nie ma rozwiązania tej sytuacji — pytają działkowcy z ul. Królewieckiej w Elblągu.
Działki Stowarzyszenia Rodzinnego Ogrodu Działkowego im. Marii Curie-Skłodowskiej w Elblągu położone są przy ulicy Królewieckiej, przy ruchliwej wylotówce na Milejewo.
— Jest tu bardzo niebezpiecznie. Często zdarzają się wypadki, bo kierowcy nie zwracają uwagi na ograniczenie prędkości i pędzą, jakby nie był to już teren zabudowany. A my nie mamy innej możliwości dotarcia na działki, jak tylko poboczem tej ruchliwej drogi. Zresztą nie tylko my, ale również działkowcy z sąsiednich ogrodów, a także osoby idące do schroniska dla zwierząt i wodociągów. Boimy się, że może dojść do tragedii, że ktoś kiedyś zginie na tym poboczu — mówi Ryszard Żurek ze Stowarzyszenia Rodzinnego Ogrodu Działkowego im. Marii Curie-Skłodowskiej w Elblągu.
Ostatni wypadek miał tu miejsce zaledwie trzy tygodnie temu.
— Samochód uderzył w barierki przy mostku z tak dużą siłą, że prawie całkiem je zniszczył. A co by było, gdyby właśnie szedł tamtędy pieszy? A działkowicze chodzą tu niemal codziennie, bo tuż za mostkiem jest wejście do naszego ogrodu — mówi pan Ryszard.
— Przyczyną tego wypadku było przekroczenie prędkości przez kierowcę, stracił on panowanie nad autem na oblodzonej drodze — wyjaśnia Katarzyna Trochimczuk z zespołu prasowego Komendy Miejskiej Policji w Elblągu.
Działkowcy z prośbą o położenie chodnika przy tym odcinku drogi, a także kładki dla pieszych na mostku przy wejściu do ogrodów zwracali się już do poprzedniego prezydenta Elbląga, Jerzego Wilka.
— Otrzymaliśmy odpowiedź, że to jest uzależnione od finansów miasta w 2015 roku — mówi Żurek. — Ale może chociaż można wyznaczyć przejście dla pieszych, bo nie ma. To chyba nie jest duży koszt?
— Składaliśmy również projekt do Budżetu Obywatelskiego na wykonanie chodnika, aż do schroniska dla zwierząt. Niestety zebraliśmy zbyt mało głosów — mówi Andrzej Kowalski.
— Złożymy taki projekt również w następnym roku i jeszcze bardziej zmobilizujemy się przy zbieraniu podpisów — dodaje Żurek.
I to chyba jedyne rozwiązanie na jakie mogą liczyć działkowcy. — Pieniędzy na tę inwestycję nie ma w projekcie budżetu miasta w 2015 r. — informuje Rafał Maliszewski z zespołu prasowego elbląskiego ratusza.
Źródło: Dziennik Elbląski
Nasz ogród funkcjonuje od pięćdziesięciu lat. Jednak dopiero teraz czujemy się naprawdę na swoim — mówią działkowcy z ul. Królewieckiej w Elblągu, którzy założyli stowarzyszenie i jako jedni z pierwszych odeszli z Polskiego Związku Działkowców.
— Osiem miesięcy czekaliśmy na rejestrację stowarzyszenia. Dwukrotnie nasz projekt był odrzucany, cztery razy musieliśmy zwoływać walne zebrania — mówi Andrzej Kowalski, prezes nowego stowarzyszenia. — Okazało się, że to proces wymagający cierpliwości, ale też i pieniędzy – proszę sobie wyobrazić, że o każdym zebraniu członków musieliśmy powiadamiać listem poleconym. Przy blisko setce osób daje całkiem spory koszt. Uważamy jednak, że opłacało się. Od 11 grudnia jesteśmy formalnie stowarzyszeniem.
— Nareszcie czujemy się na swoim — dodaje Ryszard Żurek, zastępca prezesa. — Nie baliśmy się tej decyzji. Do tej pory robiliśmy wszystko sami, nie mieliśmy żadnej pomocy, czy wsparcia ze strony związku. Nic się więc nie zmieni pod tym względem.
— Nawet byśmy się nie wypisywali z PZD, gdyby nie fakt, że 35 procent składek co rok musieliśmy oddawać związkowi — wyjaśnia Kowalski. — Teraz będziemy płacili tylko dla siebie.Stowarzyszenie liczy 115 członków, właścicieli 96 działek. Są wśród nich seniorzy, którzy pamiętają początki ogrodu, są również początkujący działkowcy. Łączy ich troska o własny kawałek przyrody i chęć działania.
— Nie będziemy się „zamykali” w ogrodzie, chcemy wyjść do ludzi — zapewniają przedstawiciele stowarzyszenia. — Organizować wycieczki, pikniki na działce, dla dzieci i osób starszych. Nasz ogród jest pięknie wkomponowany w Bażantarnię, mamy świetlicę. Czas to wykorzystać, a pierwszą okazją będzie 50-lecie ogrodu obchodzone w tym roku.
Źródło: Dziennik Elbląski
Działkowcy mówią: stop rozbiórce altanek
— Komu to przeszkadza, że czyjaś altanka jest większa — zastanawiają się Halina i Bogdan Burcun, działkowcy z Elbląga
Autor: Michał Skroboszewski
Działkowcy chcą zmiany w prawie budowlanym. Boją się, że po precedensowym wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego, nadzór budowlany masowo będzie nakazywał im rozbiórkę ponadwymiarowych altan. — Przecież to nasz dobytek. Wcześniej chcieli nam zabrać działki, teraz altanki. Kto to wymyśla? — denerwuje się Jan Kłobuchowski, działkowiec z kilkudziesięcioletnim stażem.
Źródło: Dziennik Elbląski
http://dziennikelblaski.pl/214143,Dzialkowcy-mowia-stop-rozbiorce-altanek.html
Od roku proszą urzędników o wycięcie uschniętych drzew
Przy większym wietrze gałęzie spadają na przejeżdżające samochody i alejki. Czy z decyzją o ich wycięciu trzeba czekać, aż komuś stanie się krzywda? — pytają działkowcy z ul. Królewieckiej w Elblągu. Rok temu poprosili o wycięcie pięciu uschniętych lip. Dwa drzewa zniknęły z krajobrazu, z trzech nadal lecą gałęzie.
Od roku działkowcy z ogrodu im. Marii Skłodowskiej przy ul. Królewieckiej proszą urzędników o wycięcie uschniętych lip. Kilkumetrowe drzewa rosną przy ruchliwej drodze wojewódzkiej nr 504, konarami sięgają działkowych alejek.
— Przy większym wietrze gałęzie spadają na przejeżdżające samochody i na nasze alejki. Czy z decyzją o ich wycięciu trzeba czekać, aż komuś stanie się krzywda? — pyta Ryszard Żurek, prezes działek.
Działka, na której rosną drzewa, to własność miasta. Wniosek o wycięcie pięciu obumarłych lip działkowcy złożyli do ratusza 26 czerwca ubiegłego roku.
— Przebywanie na działce, w sąsiedztwie suchych drzew powoduje uzasadniony strach działkowców — czytamy w nim. Korespondencja urzędników z ogrodem urywa się 23 lipca ubiegłego roku.
Do ówczesnego prezesa ogrodu trafiła informacja z Departamentu Rozwoju, Inwestycji i Dróg. Ten poinformował, że złożył wniosek o wydanie zgody na usunięcie drzew do… kolejnego departamentu w ratuszu – tym razem odpowiedzialnego m.in. za ochronę środowiska.
Jak mówi prezes Żurek, po roku czekania wycięto dwie z pięciu uschniętych lip. Działkowców dziwi, że pozostałe trzy zostawiono. A oni sami, żadnego wyjaśnienia takiej decyzji nie otrzymali.
— Nie dostaliśmy żadnego pisma. Czy musimy czekać, aż stanie się tragedia i komuś spadnie na głowę gałąź? I wtedy dopiero będzie reakcja urzędników? Nie prosimy o to jedynie w imieniu działkowców, ale także kierowców jeżdżących tą drogą, a ruch na niej jest duży — mówi prezes.
Jak powiedziała nam Monika Borzdyńska z Biura Prasowego Urzędu Miejskiego, drzewa zostaną wycięte, ale dopiero po 16 października. — Po tym terminie kończy się okres ochronny ptaków, a w tych drzewach są ich gniazda — wyjaśnia.
Źródło: Dziennik Elbląski
http://dziennikelblaski.pl/210318,Od-roku-prosza-urzednikow-o-wyciecie-uschnietych-drzew.html
Działkowcy rozwodzą się z PZD. Związek patrzy na to z niechęcią
Rodzinny Ogród Działkowy im. Marii Curie-Skłodowskiej w Elblągu chce wyjść ze struktur PDZ Autor: Anna Dawid
Działkowcy coraz śmielej korzystają z nowych możliwości i decydują się na uniezależnienie od Polskiego Związku Działkowców. W Elblągu na razie zdecydował się na to na osoby mające działki w ogrodzie przy ul. Królewieckiej. Jak przekonują chcą wreszcie być na swoim. Czy za ich przykładem pójdą inni? Dotychczasowy monopolista w zarządzaniu ogrodami niechętnie patrzy na takie rozwody.
Kilka dni temu do sądu trafiły dokumenty o rejestrację Stowarzyszenia Rodzinnego Ogrodu Działkowego im. Marii Curie-Skłodowskiej w Elblągu. To pierwszy z 60 elbląskich ogrodów, który nie chce już działać w strukturach Polskiego Związku Działkowców.
— Za odłączeniem się od związku opowiedziało się 55 działkowców z naszego ogrodu, ośmiu wstrzymało się od głosu — mówi jeden z inicjatorów powstania stowarzyszenia. — Żadna z 63 osób, które brały udział w zebraniu, nie była przeciwna temu pomysłowi. Spełniliśmy wszystkie wymogi formalne, teraz czekamy na decyzję sądu. Ta powinna zapaść w ciągu trzech miesięcy.
Okazuje się, że elbląskie struktury PZD nie są tak trwałe jak mogło się wydawać, a nowe przepisy mogą je znacznie nadwątlić. Ustawa o rodzinnych ogrodach działkowych, która weszła w życie 19 stycznia, zniosła monopol związku na zarządzanie ogrodami. Teraz działkowcy mogą go opuścić i założyć własne stowarzyszenie. To ono, po rejestracji w sadzie, będzie zrządzało ich ogrodem, przejmie również prawa do infrastruktury.
Dodatkowo, to stowarzyszenie będzie decydowało na co mają zostać przeznaczone pieniądze. Do tej pory decydował o tym PZD, z tym że 35 procent odprowadzanych przez działkowców składek przekazywano strukturom ogólnopolskim, a 65 proc. pozostawało do dyspozycji danego ogrodu. Składka wynosi 19 gr od metra kwadratowego.
— Postanowiliśmy skorzystać z możliwości, jakie daje nowa ustawa — wyjaśnia jeden z działkowców przy ul. Królewieckiej. — Co nam da taka odrębność? Najprościej powiedzieć, że wreszcie będziemy na swoim. Będziemy mieć prawo własności do działki, a nasze dzieci możliwość jej dziedziczenia. Jako stowarzyszenie możemy się również ubiegać się o dotacje z urzędu, funduszy unijnych.
Takie działania najwyraźniej nie bardzo podobają się przedstawicielom związku.
— Owszem jest jeden ogród, który chce się wyłączyć z naszych struktur — niechętnie przyznaje Bronisław Mikołajczyk, prezes PZD w Elblągu. — To jednak są złośliwe działania osoby, która nie chciała się podporządkować i myśli, że bez nas będzie mu lepiej. Proszę bardzo, zobaczymy jak będzie w stowarzyszeniu. Przestrzegamy, że zarządzanie działkami wcale nie jest łatwe. To jest poważna działalność, która również jest kontrolowana, chociażby przez Urząd Skarbowy.
Prezes dodaje, że związek przyjrzy się również, czy te działania są zgodne z prawem.
— Ja odpowiadam za majątek PDZ i mogę go przekazać jedynie w godne ręce — zaznacza Mikołajczyk.
Może się jednak okazać, że za ogrodami z ul. Królewieckiej pójdą kolejne.
— Przyznam szczerze, że sam chciałbym odłączyć się od PDZ. Ze związkiem jestem związany do 60 lat i myślę, że to wystarczy — mówi pan Ryszard, działkowicz z ul. Podchorążych.